Ochrona szczupaka w jeziorach Polski

"Uwagi o odłowach, zarybieniach i ochronie szczupaka w jeziorach Polski" - Doc. dr hab. Arkadiusz Wołos, Zakład Bioekonomiki Rybactwa Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie.

W latach 1991-1992, jeszcze jako tzw. młody pracownik naukowy, uczestniczyłem w kursie zarządzania akwakulturą i rybactwem w Uniwersytecie w Hull oraz w kursie marketingu w Koledżu Sparsholt. O samym szczupaku na tych kursach nie było mowy, ale ze szczupakiem wiążą się trzy epizody, które zapadły mi głęboko w pamięć.

Pierwszy, to wycieczka do Doncaster, gdzie odbywały się ogólnokrajowe targi wędkarskie i wrażenie, jakie - wśród "eksponatów" kilkudziesięciu stoisk różnych firm - zrobił na mnie zwykły katalog firmy turystycznej oferującej wyprawy na wędkowanie do Irlandii, a raczej "wkładka" do katalogu przedstawiająca mapę z najlepszymi łowiskami szczupaka oraz przepisy obowiązujące wędkarzy w trakcie łowienia tego gatunku. Owe przepisy w największym skrócie były następujące: wędkarz mógł złowić, zabić i zabrać ze sobą 1 sztukę szczupaka o masie do 3 kg. Wszystkie większe i mniejsze sztuki musiał wypuścić z powrotem do wody.

Epizod drugi miał miejsce w łososiowo-trociowym łowisku w miejscowości Christchurch, w przyujściowym odcinku angielskiej rzeki Avon, gdzie przy zaostrzonych przepisach regulujących połowy ryb łososiowatych, szczupaka nie obejmowała żadna ochrona, a wprost przeciwnie - każdy złowiony osobnik nie mógł być wypuszczony do wody, i sam widziałem kilka szczupaków z przetrąconymi kręgosłupami, wyrzuconych przez wędkarzy do zwykłych koszy na śmieci!

Trzecie wydarzenie, to "zwiedzanie" łowiska Broadlands Lake - 11-hektarowego zbiornika pożwirowego, w którym wraz z kolegami z Polski i wykładowcami koledżu miałem okazję powędkować. Był początek lutego, a zarazem początek sezonu szczupakowego, który w tym łowisku trwał tylko zimą i jesienią - celowo w tym okresie, aby w trakcie wędkowania (i wypuszczania wszystkich złowionych szczupaków!) zredukować do minimum możliwości wystąpienia śnięć, które w miesiącach letnich mogły być nasilone z uwagi na wysokie temperatury wody. Latem w łowisku Broadlands królował karp i inne gatunki spokojnego żeru, szczupaki zaś odpoczywały. Pochodziły one z zarybień (najczęściej były to przerzuty z pobliskich rzek łososiowych) i z tego co pamiętam średnia dawka zarybieniowa wynosiła w ciągu roku około 100 kg/ha. Szczupaki łowiono wyłącznie na żywca - małe pstrążki tęczowego zakupowane u menedżera łowiska, i jak wspomniałem wszystkie ryby po złowieniu były delikatnie odhaczane, ewentualnie fotografowane i wpuszczane z powrotem do wody. W trakcie naszego testu, trwającego około 1,5 godziny, złowiliśmy i wypuściliśmy kilkanaście szczupaków, w tym trzy 5-kilogramowe i jednego - największego o masie około 9 kg.

Czego dowodzą przedstawione epizody? Na pewno tego, że nie tylko w Polsce, ale i w krajach Europy Zachodniej szczupak jest różnie traktowany, będąc tak jak w Irlandii super-wędkarską zdobyczą podlegającą szczególnej ochronie - co jest jedną z podwalin istnienia słynnego na całą Europę irlandzkiego "wędkarskiego raju", rybą wysoce komercyjną jak w klasycznym łowisku "put-and-take" Broadlands Lake (chociaż też specyficznie chronioną), ale nawet w tym samym kraju co Broadlands - także rybim wyrzutkiem, gatunkiem delikatnie mówiąc niechcianym, a wręcz w barbarzyński sposób tępionym.

Po tej krótkiej wycieczce na wyspy brytyjskie wróćmy jednak na nasze polskie podwórko, tak jak i ja pełen entuzjazmu i nabytej wiedzy wróciłem do swojej pracy naukowej i wędkowania w mazurskich jeziorach. A okres był to zaiste burzliwy. Dotychczasowy monopolista - państwowe gospodarstwa rybackie (PGRyb), użytkujące około 90% powierzchni jezior w Polsce, zostały zlikwidowane, następnie jak to się określało zrestrukturalizowane. Powstały nowe podmioty gospodarcze, a jeziora zostały w znakomitej większości wydzierżawione, a w równie znakomitej mniejszości (co dotyczy z reguły niewielkich jezior o statusie tzw. zbiorników hydrologicznie zamkniętych) sprzedane.

Jak wygląda sytuacja szczupaka w naszych jeziorach teraz, czy coś się zmieniło w stosunku do lat poprzednich, słowem czy i jak przeprowadzone zmiany własnościowe w rybactwie wpłynęły na status tego cenionego gatunku? Nie zapominajmy przy tym, że całe rybactwo nie działa w próżni, ale w określonych warunkach środowiskowych, gospodarczych, ekonomicznych, społecznych, administracyjnych, prawnych. To skomplikowany system naczyń połączonych, na który dodatkowo mają wpływ czynniki z pozoru nieistotne, jak przykładowo modna obecnie globalizacja. Tak, choć wydaje się niemożliwe, to właśnie globalizacja związana z produkcją węgorza w farmach azjatyckich miała także przemożny wpływ na całe rybactwo jeziorowe w Polce, a w tym i na naszego głównego bohatera - szczupaka (ale o tym nieco dalej).

Zanim przejdę do konkretów, a więc danych o odłowach i zarybieniach, a następnie wynikających z nich wniosków, jedna krótka, ale symptomatyczna dygresja. Po powrocie z Anglii podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami ze znanym profesorem, autorem mądrych książek, jednym z uznanych autorytetów w dziedzinie rybactwa. Z zapałem opowiedziałem jak się podchodzi do ochrony i gospodarowania szczupakiem w Irlandii, zwracając szczególną uwagę na obowiązek wypuszczania złowionych przez wędkarzy dużych okazów. - No tak - cytuję z pamięci słowa autorytetu - ale przecież to jest nieracjonalne, ponieważ duże szczupaki mają bardzo wysoki współczynnik pokarmowy (dla nieobeznanych z fachową terminologią wyjaśniam, że współczynnik pokarmowy oznacza, jaką masę - ściślej ile jednostek masy - ryb musi spożyć szczupak, aby zwiększyć swoją masę o daną jednostkę, np. współczynnik pokarmowy równy 2 oznacza, że drapieżnik musi upolować 2 kg ofiar, aby podrosnąć o 1 kg). I jest to najprawdziwsza prawda: młode szczupaki rosną bardzo szybko, zużywając na jednostkę swoich przyrostów znacznie mniej pokarmu niż szczupaki stare. Gdyby jednak bezkrytycznie przyjąć przytoczoną argumentację, oznaczałaby to ni mniej ni więcej, iż w Irlandii gospodaruje się nieracjonalnie, bo wypuszczając duże drapieżniki wędkarze przyczyniają się do nadmiernego redukowania pogłowia innych gatunków. A do tego jeszcze te wolne tempo wzrostu, dajmy na to takiego 15-kilogramowego metabolicznego leniucha... I nie ważne, że na swoje przyrosty "przerabia" więcej ofiar - z reguły ryb małocennych, często o słabej kondycji, a nawet zwyczajnie chorych.

W swoim archiwum w Instytucie mam dane o odłowach rybackich z jezior, dokonywanych przez PGRyb w latach 1956-1986. Potem, gdy nasz cały system się walił, zawaliły się też centralnie prowadzone statystyki o rybactwie. W latach 90. spróbowaliśmy je reaktywować za pomocą badań ankietowych, i dzięki znakomitej współpracy z większością gospodarstw rybackich udało się nam zebrać informacje o produkcji rybackiej z około 80% powierzchni jezior Polski. Od 1998 roku prowadzimy także systematycznie badania ankietowe wędkarzy; co roku badamy 500-600 wędkarzy łowiących ryby w jeziorach 6-7 gospodarstw rybackich z terenu Mazur, Pomorza, Kujaw i Wielkopolski. Niech więc teraz przemówią liczby.

Powierzchnia jezior użytkowanych rybacko w Polsce wynosi około 270 tys. ha i tyle mniej więcej jezior użytkowały PGRyb, odławiając w latach 50. i 60. XX wieku od 520 do 780 ton szczupaka rocznie, w latach siedemdziesiątych 270-550 ton i w latach osiemdziesiątych 140-320 ton. Widać więc wyraźny, systematyczny spadek tych odłowów.

Ile szczupaka łowili wtedy wędkarze? Odpowiedzi na to pytanie udzieliły wyniki ogólnopolskich badań ankietowych wędkarzy (lata 1978-1979) prowadzonych przez IRS we współpracy z ZG PZW. Okazało się, że statystyczny wędkarz łowił 56 kg ryb rocznie, w tym 9,2 kg szczupaka, co stanowiło 16,4% masy złowionych ryb. Globalne wędkarskie odłowy tego gatunku w jeziorach szacowano na około 1600 ton, co oznacza, że były one 3-4 razy większe niż odłowy gospodarcze (w tych drugich szczupak stanowił tylko 4,3%).

Porównanie tych liczb jest aż nadto wymowne i nie wymagałoby komentarza, gdyby nie wrodzona skłonność niemal wszystkich wędkarzy do obwiniania wyłącznie rybaków za pogarszający się stan pogłowia szczupaka w naszych jeziorach. A gdzie eutrofizaja z jej wybitnie negatywnymi skutkami, że jedynie wspomnę o masowych zakwitach glonów, spadku przezroczystości wody, pogorszeniu warunków tlenowych, zanikaniu zanurzonych roślin naczyniowych? A gdzie masowy, niekontrolowany rozwój rekreacji z jej pączkującą pseudo-infrastrukturą, zaprzeczający wszelkim regułom ochrony ekosystemów wodnych? Gdzie nieodłączne elementy tej infrastruktury: pomosty, mola, porty, wybetonowane nabrzeża, słowem wszystkie te wynalazki, które bezpowrotnie niszczą strefy litoralowe jezior? A kłusownicy, kormorany i... właśnie my - wędkarze? O tzw. wędkarskiej etyce nawet nie wspomnę...

Po burzliwym okresie transformacji rybactwa, zdecydowana większość jezior została przekazana w rybackie użytkowanie nowym pomiotom gospodarczym, powstałym najczęściej na bazie byłych gospodarstw państwowych. W latach 2000-2002 podmioty te odławiały średnio 272 tony szczupaka rocznie. W tym samym czasie wędkarze łowili średnio 1300 ton w ciągu roku, co oznacza, że były to odłowy 4,8-krotnie wyższe niż rybackie. Zarówno jedne, jak i drugie były znacznie niższe niż w latach 60. i 70., ale wyraźna przewaga na korzyść wędkarskich utrzymała się, a nawet pogłębiła. Chcę dodatkowo podkreślić, że z naszych analiz wykluczyliśmy skrajnie wysokie odłowy wędkarzy, o czym szczegółowo napisałem w raporcie "Stan rybactwa jeziorowego w 2001 roku". Przytaczam ten fragment niemal w całości, gdyż mówi nam wiele o presji wywieranej na szczupaka, a także o wspomnianej "wędkarskiej" etyce: "Z analizy ankiet wędkarskich dotyczących połowów w jeziorach gospodarstwa w Mrągowie wykluczyliśmy kwestionariusze, w których wędkarze podali niewspółmiernie wysokie dane o swoich połowach. Ściślej - odrzuciliśmy 10 wędkarzy, z których każdy deklarował odłów powyżej 300 kg w ciągu roku, a sumaryczna masa odłowionych ryb osiągnęła niemal 5170 kg, w tym 1720 kg szczupaka i 462 kg węgorza.(...) Bliższy "wgląd" w informacje zawarte w odrzuconych ankietach pozwolił doszukać się kilku zasadniczych cech łączących wszystkich 10 wędkarzy. Po pierwsze, wszyscy zamieszkują w bardzo niewielkiej odległości od jezior - od 0,1 do 2,5 km (śr. 0,88 km), po drugie - spędzają bardzo dużo czasu na wędkowaniu - średnio około 100 dni w roku na wędkarza, przy czym na okres sezonu turystycznego (czerwiec-sierpień) przypada 48 dni, a więc 16 dni w miesiącu. Wszyscy wędkują w jeziorach nad którymi doskonale rozwinięta jest baza rekreacyjna i gastronomiczna, w tym liczne pensjonaty, pola namiotowe, bary, smażalnie (np. jez. Probark, Juksty, Wierzbowo). Najprawdopodobniej wszyscy wędkują niejako "zawodowo", dostarczając świeże ryby do wymienionych punktów bazy turystyczno-gastronomicznej. Warto zwrócić uwagę na to zjawisko, wielokrotnie sygnalizowane przez kolegów z branży, także z terenu Poj. Pomorskiego, ale jak do tej pory nigdzie nie udokumentowane. Z pewnością zjawisko społeczne o wcale nie marginalnych implikacjach gospodarczych, w pewnym sensie nielegalne, ale z pewnością pomocne w łataniu skąpych na tych terenach budżetów rodzinnych..."

Jak wyglądały w porównywanych okresach zarybienia szczupakiem? Zanim przejdę do ich omówienia, wrócę na chwilę do zasygnalizowanego już wcześniej wątku "węgorzowego". W latach 70. i 80. rybackie odłowy węgorza sięgały rocznie 600 - 800 ton, a sam węgorz stanowił niemal 50% całkowitych przychodów gospodarstw rybackich. Dlatego też i polityka zarybieniowa tych gospodarstw skoncentrowana była w znacznym stopniu na węgorzu, tym bardziej że materiał zarybieniowy tego gatunku był bardzo tani i powszechnie dostępny. Siłą rzeczy zarybianiu innymi gatunkami, w tym szczupakiem, nie poświęcano tyle uwagi (co oczywiście nie oznacza, że szczupakiem nie zarybiano w ogóle). W latach 90. nastąpiła jednak wysoce symptomatyczna zmiana: z powodu malejącej podaży i wysokich cen narybku szklistego węgorza, najpierw znacznie zredukowano, potem niemal całkowicie zaprzestano zarybiania jezior tą najbardziej poszukiwaną formą materiału, a w zamian znacznie zintensyfikowano zarybienia innymi gatunkami, w tej liczbie i szczupakiem. Fakt, że częściowo zmiany te zostały podyktowane przez umowy dzierżawne obligujące gospodarstwa rybackie do dokonywania zarybień o wartości co najmniej 15% wartości odłowionych ryb, ale w bardzo wielu przypadkach są rezultatem większego zrozumienia potrzeb i preferencji wędkarzy (świadczą o tym m.in. prowadzone właśnie przez nas badania ankietowe; na pytanie - w jakim celu prowadzi się zarybienia szczupakiem, na 20 gospodarstw 15 deklaruje, że głównie pod kątem potrzeb wędkarzy, 5 twierdzi, że w głównie w celach rybackich).

Obecnie szczupak zajmuje pierwsze miejsce zarówno pod względem liczby gospodarstw zarybiających swoje jeziora poszczególnymi gatunkami, jak i pod względem powierzchni zarybianych jezior. W badanych przez nas gospodarstwach widać wyraźne efekty tych zarybień - wzrosły nie tylko odłowy gospodarcze, ale także wędkarskie (np. w jeziorach gospodarstwa w Mrągowie od kilku już lat szczupak stanowi ponad 20% masy łowionych przez wędkarzy ryb).

Z pewnością przedstawione pokrótce zmiany będą postępowały nadal. Nie oznacza to jednak, i co do tego nie miejmy żadnych złudzeń, że kiedyś będziemy Szwecją, Finlandią, czy ukochaną przez Piotrka Piskorskiego Irlandią. Wystarczy, że porównamy wielkość istniejących w tych krajach zasobów wód śródlądowych. Tylko dwa szwedzkie jeziora - Wanern (560 tys. ha) i Wattern (190 tys. ha) mają razem powierzchnię większą niż wszystkie wody w Polsce (łącznie ze stawami i częścią większych rowów melioracyjnych), i ponad 2 razy większą niż nasze jeziora. Fińskie Inari jest około 10 razy większe od Śniardw, a jego powierzchnia (115,3 tys. ha) jest równa powierzchni jezior w woj. warmińsko-mazurskim. Trzy największe jeziora Irlandii: Lough Neagh, Corrib i Erne (razem około 70 tys. ha) zajmują 1 powierzchni jezior użytkowanych rybacko w Polsce. A wszystkie te kraje razem wzięte zamieszkuje mniej niż połowa, biednej w porównaniu z nimi ludności Polski... W ten sposób do uwarunkowań o charakterze geograficznym dochodzą dodatkowo zjawiska demograficzne i wręcz banalnie ekonomiczne.

Na przekór tym wszystkim czynnikom jestem jednak umiarkowanym optymistą. Przystąpiliśmy do Unii, uruchamiamy coraz więcej oczyszczalni ścieków, tworzymy wokół jezior kolektory usuwające ścieki z miejscowości i ośrodków rekreacyjnych, modernizujemy wylęgarnie, obalamy obowiązujące do niedawna kanony racjonalnej (czytaj: wyłącznie pro-produkcyjnej) gospodarki rybackiej, tworzymy nowoczesne modele rybackiego gospodarowania. Poprawa stanu pogłowia szczupaka w naszych jeziorach (ale także i wielu innych wodach) nie będzie jednak nagła, ale może być tylko procesem wieloletnim. Rekapitulując, proces ten będzie się wiązał m.in. z następującymi konkretnymi działaniami i zjawiskami natury ogólniejszej: kreowaniem specjalnych łowisk szczupakowych (vide prywatne jezioro Piaseczno, czy jez. Karpno, dzierżawione przez Przedsiębiorstwo Rybackie Złocieniec Sp. z o.o.) z indywidualnym wprowadzaniem wymiarów i limitów oraz innych przepisów chroniących szczupaka; poprawą stanu czystości wód; zaprzestaniem dewastacji strefy litoralowej i przybrzeżnej; skuteczniejszą egzekucją prawa wodnego, ustawy o rybactwie, rozporządzeń i regulaminów chroniących ichtiofaunę; postępującymi zmianami w mentalności wędkarzy, ichtiologów i rybaków; szeroko pojętą edukacją ekologiczną; redukcją bezrobocia i wzrostem zamożności społeczeństwa.

Wiem, że to tylko zasygnalizowanie problemu, ale myślę, że zostanie on pełniej rozwinięty przez innych uczestników naszego forum. A jak wyglądają konkretne działania, w niewielkiej skali, ale za to skuteczne - niech opowie mój przyjaciel, Mariusz Bryła ze Złocieńca.

Script logo